TRZEŹWOŚĆ TO ŻYCIE

Niech mi ktoś powie, że nie można żyć normalnie Mam na imię G. Jestem 39-letnim facetem, który chce wam powiedzieć, że warto żyć w trzeźwości. Pochodzę z rodziny patologicznej, gdzie jako dziecko codziennie patrzyłem na pijanego ojca, który znęcał się psychicznie i fizycznie nad rodziną. Ja byłem małym chłopcem, nie rozumiałem tego co się wokół mnie dzieje. Przyszedł moment w życiu kiedy, stawałem się nastolatkiem i więcej rozumiałem. Pojawiły się pierwsze uczucia w moim życiu: strach, lęk i tęsknota za miłością. Nigdy innych uczuć, zachowań ani wartości społecznych i rodzinnych w moim domu nie poznałem. Nie nauczono mnie tego co najważniejsze, w późniejszym dorosłym życiu czyli obowiązkowość, odpowiedzialność, uczciwość.

Kiedy miałem czternaście lat, uczucie strachu było we mnie tak silne, że bałem się domu, i zacząłem z niego uciekać. Pojawiło się życie na ulicy, między elementem społecznym. Szybko trafiłem do poprawczaka, a w efekcie do więzienia. To był przełom w moim życiu. Wtedy postanowiłem, że moje życie będzie inne. W 1992 wyszedłem na wolność, natychmiast podjąłem pracę. Do rodzinnego domu nigdy nie wrodziłem. Wszystkich wartości, o których wspominałem wcześniej musiałem uczyć się sam. Miałem marzenia. Marzenia o rodzinie, miłości, własnym domu. Bardzo tego pragnąłem i w głębi serca czułem i wiedziałem, że jest to w zasięgu mojej ręki, że jeżeli ludzie bardzo czegoś pragną to takie marzenia stają się rzeczywistością. Poznałem A. Kobietę którą pokochałem z wzajemnością. Kobietę która wiedziała o mojej przeszłości. Mimo tego zaufała mi chociaż jej rodzina i wartości jakie z niej wyniosła, były przeciwieństwem tego  co było u mnie w domu.

Pobraliśmy się na początku lat dziewięćdziesiątych. Byliśmy bardzo młodzi, ja miałem zaledwie dziewiętnaście lat żona siedemnaście. Pojawiły się wtedy w moim życiu jakże piękne uczucia miłości, radości. Moje marzenia powoli stawały się rzeczywistością. Zamieszkaliśmy w wynajętym domu, młodzi, skromni ale szczęśliwi przepełnieni miłością. Pamiętam jak urodziła się nasza córka Klaudia. Byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Uczucie jakie mi wtedy towarzyszyło jest tak piękne, że nie potrafię tego wyrazić słowami. Byłem dumnym szczęśliwym człowiekiem. Poznałem co to są wartości rodzinne i społeczne.

Pomimo wielu przeciwności losu, różnego rodzaju problemów wynikających z codzienności życia, które są nieodzowną częścią naszego życia stałem się człowiekiem odpowiedzialnym. Miałem pracę, byłem głową rodziny, rodziny w której jest wiele miłości, szacunku i zrozumienia. Nie pamiętałem o nieszczęśliwym chłopcu, zagubionym i wystraszonym jakim byłem. Moja żona otworzyła we mnie dobro i miłość, której było we mnie bardzo wiele. Rodzice mojej żony bardzo nas wspierali w życiu codziennym. Na każdym kroku było widać, że jest to rodzina w której jest wiele wzajemnego wsparcia i szacunku.

Wtedy zrozumiałem, że prawdziwe szczęście nie kryje się na wierzchołku góry, lecz w samym sposobie wspinania się na górę. Przyszła na świat nasza druga córka Karolina. Pojawiło się więcej obowiązków, ale też więcej szczęścia i miłości. Moja starsza córka tak się zakochała w swojej małej siostrzyce, że aż byliśmy z żoną zdumieni. W 1998 roku dostaliśmy od rodziców żony mieszkanie w bloku. Duże, dobrze wyposażone tylko wprowadzać się i żyć. Mam wszystko o czym można tylko śnić patrząc na to skąd pochodzę. W rodzinie, którą założyłem było wszystko to co postanowiłem sobie kiedyś. W miejscu nienawiści była miłość, nie było przemocy, był szacunek i zrozumienie. Moje dzieci na każdym kroku miały okazywane bardzo dużo ciepła i miłości, robiliśmy wszystko żeby były szczęśliwe.

Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że naprawdę waru żyć w trzeźwości, życie jest piękne. Dzisiaj już wiem, że narkomania jest tak niebezpieczną chorobą, że w jednej chwili możemy stracić wszystko co osiągnęliśmy w życiu. Pierwszy raz biorąc narkotyk, pozornie wydaje się nam, że jest to coś niezwykłego, pięknego. To są tylko pozory, w rzeczywistości trafiamy w siat fikcji i iluzji, który przynosi tylko cierpienie i żal po stracie. W moim życiu narkotyki skutecznie zniszczyły wszystko. Do końca swojego życia będę czul w swoim sercu żal po stracie. Straciłem wszystkie dobra z których czerpałem przyjemność i satysfakcję. Dziś skutki mojego ćpania są nieodwracalne, mogę powiedzieć tylko jedno, że będąc w terapii warto podjąć walkę o swoje życie. Życie w trzeźwości jest naprawdę piękne i prawdziwe, a szczęście jest zagwarantowane każdemu tylko trzeba przyznać się przed samym sobą czy pragniemy tego szczęścia. Każdy z nas będąc trzeźwym może być szczęśliwym bo trzeźwość to życie.
G

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.

Komentarze

Brak komentarzy.

Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.