Mam na imię Krzysiek i jestem alkoholikiem. Pochodzę z rodziny górniczej i odkąd pamiętam w domu był pity alkohol. W wieku dziesięciu lat i ja spróbowałem go po raz pierwszy, kiedy to ojciec zabrał mnie ze sobą na jedną z osiedlowych melin. Jaki ja byłem wtedy dumny, że mogłem pić z kolegami ojca. Nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy, że to jest początek mojego uzależnienia.
Spodobał mi się ten pierwszy raz, więc postanowiłem kraść pieniądze z domu, aby móc wrócić do nowo poznanych kolegów i zaimponować im. Zakup alkoholu nie stanowił dla mnie żadnego problemu, ponieważ znany byłem w kręgu meliniarzy. Zacząłem zbierać butelki w pobliskim barze, spijałem pozostawione przez górników piwo. Zacząłem upijać się regularnie, co w konsekwencji doprowadziło mnie do ucieczek z domu oraz do konfliktów z prawem.
Szkołę kończyłem przechodząc z klasy do klasy, tak zwane przepychanie. W wieku czternastu lat rzuciłem szkołę, twierdząc, że idę do pracy, a dalsze nauczanie jest niepotrzebne. Rodzice byli bezradni, kiedy zacząłem oficjalne picie w domu, sprowadzając swoich kolegów a ja mówiłem im, że piję za swoje. Nie zdawałem sobie sprawy, że oni cierpią, widząc jak ich jedyny syn coraz bardziej się stacza. Wtedy przeżyłem pierwsza tragedią. Umarł mój ojciec ! Umarł mój autorytet ! Żałoba moja była topiona w alkoholu ze zdwojoną siłą.
Matka moja nie mogła już patrzeć, co się ze mną dzieje i za pomocą Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oddała mnie na przymusowe leczenie alkoholowe. Zabrzmiało to dla mnie jak najgorszy wyrok. Czułem się jak dziecko, któremu zabrano lizaka. Byłem miesiąc po osiemnastych urodzinach, więc w 1996roku trafiłem na leczenie do Gorzyc, które nic nie wniosło w moje życie.
W czasie powrotu do domu dwie flaszki sprawiły, że wysadzili mnie na stacji. W domu kłótnie, pretensje. Postanowiłem odejść z domu. Chciałem pić bez jakiejkolwiek kontroli i nadzoru. Zaczęły się kradzieże, pobicia i wyroki w zawieszeniu. Po kolejnych moich wojażach powracałem do domu.
W tym samym czasie umarła moja matka. Zostałem sam ! Życie straciło dla mnie sens ! Natłok myśli zagłuszał zdrowy rozsądek, pojawiały się myśli samobójcze i chęć zapicia się. Rozpocząłem kolejny półroczny ciąg, czego konsekwencją była eksmisja z mieszkania. W wieku dwudziestu jeden lat zostałem bezdomnym sierotą. Trafiłem do aresztu na półtora roku izolacji.
Przypomniałem sobie, że przecież mam siostry, które powinny mi pomóc, bo przecież jestem ofiarą, lecz mój egoizm spotkało rozczarowanie. Usłyszałem: „Gdzie byłeś, kiedy my potrzebowaliśmy ciebie ?” Znowu czułem się odrzucony !
Obecnie odsiaduję kolejny czteroletni wyrok, przed którym miałem dwuletni ciąg. Modliłem się do Boga, aby to wszystko się skończyło. Alkohol powoli mnie zabijał. Nie panowałem już nad niczym. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedykolwiek będę się cieszył na widok radiowozu, z którego wysiadła córka mojego kolegi, mówiąc że ma nakaz aresztowania. Poczułem wewnętrzną ulgę ! Czułem i myślałem, ze ona ratuje mi życie, ponieważ miałem wszystkiego dość !
Za murami zgodziłem się na terapię, którą ukończyłem, a słowa terapeutów wziąłem sobie głęboko do serca. Zacząłem szukać Boga, prosiłem Go, jeśli istnieje, niech zmieni moje życie. Teraz wiem, że tutaj gdzie jestem, nie znalazłem się przypadkiem. To konsekwencje mojego picia. Bóg prowadzi mnie drogą, na której stawia mi ludzi, którzy pragną mi pomóc, dzieląc się swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją, są to ludzie ze wspólnoty AA. To oni dali mi nadzieję i powiedzieli, że istnieje inna lepsza droga – DROGA BEZ ALKOHOLU.
Podejmuję pierwsze próby, aby obietnice spełniły się i w moim życiu. Na zakończenie dodam, że od Anonimowych Alkoholików uczę się być dorosłym trzeźwym Krzysztofem, który twardo stąpa po ziemi. Jestem pewien, że mogę na nich liczyć również po drugiej stronie muru.
Odział Zewnętrzny Aresztu Śledczego w Bydgoszczy
Komentarze
Brak komentarzy.
Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.