…Miałem już tego dość
Gazetka ZK Łowicz PASIACZEK – świadectwo Krzysztofa
To był błąd, który będę pamiętał do końca życia. Tak naprawdę od tego momentu wszystko się zacznę…Moje doświadczenia z narkotykami trwały 7 lat, lat, przez które zniszczyłem wszystko wokół siebie, co tylko się dało. Przez te siedem lat, dwa razy próbowałem przestać. Po raz pierwszy przerwa trwała 2 dni i nie było to mocne postanowienie, raczej próba zbicia tolerancji. Głody heroinowe postanowiłem zabijać amfetaminą. Zadzwoniłem do znajomego dealera z pytaniem czy ma może coś dobrego, przytaknął. Mam dla ciebie akurat z pierwszej ręki, przyjdź to ci dam, stało się jak powiedział. Kiedy wysypał ścieżkę zobaczyłem niewielką ilość białego proszku którą wciągnąłem. Po tak niewielkiej ilości poczułem przypływ mocy. Przetańcowałem dwa dni, tak mocno trzymała mnie amfetamina, że latałem od kolego do kolegi, aby ktoś tylko ze mną pogadał. Gdy amfetamina mnie puściła tak naprawdę podwoiła moje bule i cierpienia, zaczął mnie boleć kolana, łokcie, cały drżałem. W głębi duszy chciałem żeby moje cierpienia się skończyły, wstydziłem się kogokolwiek poprosić o pomoc.
Moja mama wtedy nie wiedziała, że coś jest nie tak ze mną, że mam problemy z narkotykami. Jedynym sposobem na moje cierpienia była heroina, po której pojechałem i zaspokoiłem głód. W pewnym momencie mojego ćpania, moja mama zorientowała się, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Widziała, że w oczach chudnę, że straciłem pracę, a ludzie zaczepiają ją, że widzieli jej syna jak kradnie po sklepach.
Po wielu namowach mamy postanowiliśmy, że mama załatwi mi detoks. Wcale nie byłem tak bardzo przekonany do tego, ale lekarz, który przyjeżdżał omawiać szczegóły zapewniał, że wszystko będzie w porządku. Po odtruciu czułem się strasznie wyczerpany fizycznie, mój organizm domagał się witamin i jedzenia. Udało mi się nie brać około 6 m-cy. Wszystk9 było ładnie pięknie do momentu, kiedy pokłóciłem się z żoną. Nie umiałem poradzić sobie ze złością, która we mnie tkwiła, w odpowiedni sposób, tylko postanowiłem uśmierzyć złość narkotyka
mi. Traf był taki, że spotkałem na klatce kolegę, który brał narkotyki. Wziąłem i złość, którą przelewałem również na rodzinę odeszła.
To był błąd, który będę pamiętał do końca życia. Tak naprawdę od tego momentu wszystko się zaczęło. Już więcej nie udało mi się przerwać nałogu do momentu mojego aresztowania. Od roku 98 do 05 moje życie polegało na ciągłym bieganiu za narkotykami. Ćpając nie zdawałem sobie sprawy, że obszary mojego życia takie jak rodzina, praca, zainteresowania, powoli przestają mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Człowiek, który bierze narkotyki nie jest w stanie kontrolować swojego życia i wychowywać dzieci czy też opiekować się rodziną. Moja rodzina chciała dla mnie jak najlepiej, ale ja wybrałem drogę, która prowadzi wprost do śmierci.
Matka widząc, że zacząłem ćpać od nowa powiedziała żebym więcej jej o pomoc nie prosił i wyrzuciła mnie z domu. Zacząłem kraść żeby mieć pieniądze na narkotyki, włóczyć się po kolegach i nocowałem gdzie popadnie, po dłuższym czasie, miałem wszystkiego dosyć. Modliłem się do Boga o pomoc żeby już wszystko było w porządku, aby rodzina mnie przyjęła i pokochała na nowo, przebaczyła, płakałem jak małe dziecko, wołając modlitwą do Boga o pomoc.
Moje myślenie było takie, że mówiłem, niech się dzieje, co chce, ja mam wszystkiego dosyć, każdy mnie odrzuca, nikt mnie nie chce i tak nie mam nic do stracenia. Nie wystraszyło mnie nawet to, że któregoś dnia idąc do dealera, przez około jednej minuty nie mogłem złapać powietrza, dusiłem się, ale wszystko na całe szczęście minęło. Zażywając kolejną działkę heroiny szybko zapomniałem o całym zajściu, wmawiałem sobie, że to nic poważnego i nawet nie poszedłem do lekarza. Nikomu o tym nie mówiłem tylko tłumiłem to w sobie. Któregoś dnia miałem podobną sytuację, którą będę pamiętał do końca życia. Przez pewien czas nie było w mieście towaru, był tylko słaby, musiałem zażywać bardzo duże ilości narkotyków, aby załagodzić ból. Pewnego dnia jadąc po kolejną działkę heroiny, dealer nic mi nie powiedział, że ma już mocniejszy towar. Po zażyciu tego towaru pamiętam tylko, że byłem reanimowany w karetce. Nie mogłem nic mówić ani się ruszać sprawiało mi to straszną trudność. Gdy ocknąłem się w szpitalu, dowiedziałem się, że miałem zapaść, lekarz mówił mi, że mam szczęście, że ktoś zadzwonił po karetkę, bo brakowało kilka minut abym nie żył.
Leżąc w szpitalu podłączony do monitora, wiele razy byłem pytany przez personel czy warto było brać narkotyki. Ja opowiadałem i o swoim życiu, siedziały i kręciły tylko głowami, mówiły, że jest im mnie żal i jak chcę to mi pomogą. Chodziły przy mnie jak przy małym dziecku. Ja im przytakiwałem, że zgodzę się na ich pomoc. Na drugi dzień jak organizm domagał się narkotyków, nie zastanawiając się poprosiłem żeby ordynator wypisał mnie ze szpitala, bo nie chcę już dłużej leżeć w szpitalu. Pielęgniarki dziwiły się, co ja wyrabiam. Chciały przemówić mi do rozsądku, ale mną kierowało pragnienie zażycia kolejnej działki. Miałem jeszcze pieniądze z kradzieży i prosto ze szpitala wsiadłem do autobusu i pojechałem do dealera. Po drodze umawiając się z nim spotkałem, pseudo kolegów, którzy poklepywali mnie po plecach mówiąc, jaki to ja nie jestem, że jeszcze nie odżyłem po szpitalu a już na nowo ćpam.
Mijały dni, miesiące, lata… Nie zależało mi, co się ze mną dzieje i co będzie dalej jak nie przestanę ćpać, ale miałem wszystkiego dosyć. Na głodzie narkotykowym występowały u mnie uczucia, obawy, lęku i złości, ale tylko przed tym czy dziś zarobię, aby nie dopadł mnie głód i czy przeżyję kolejne dni. Pewnego dnia odechciało mi się żyć, myślałem o próbie przedawkowania. Twierdziłem, że w ten sposób nie będę się musiał martwić o dalsze moje życie.
Całe szczęście, że pewnego dnia na kradzieży złapała mnie ochrona, byłem już wtedy poszukiwany i wiem, że to uratowało mi życie. Gdybym nie trafił do więzienia, moje życie pewnie zakończyłoby się, znaleziono by mnie gdzieś na mieście zaćpanego.
Siedzę już 3,5 i gdy patrzę na to wszystko z takiego dystansu, nie mogę uwierzyć, że prowadziłem taki życie. Żałuję, że prowadziłem takie życie i tych zmarnowanych lat. Zamiast ćpać, powinienem być przy swojej rodzinie, opiekować się nimi. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, co zaprzepaściłem i ile krzywd wyrządziłem swoim bliskim. Zniszczyłem życie swoje i ich w każdym niemal obszarze, do którego kiedyś przywiązywałem wagę. Moje relacje z rodziną ograniczyłem się do tego stopnia, że nikt ze starych znajomych ani rodziny nie chciał ze mną rozmawiać ani mieć do czynienia. Po roku, mama zaczęła się do mnie odzywać i pomagać mi, nie chciała zbytnio ze mną rozmawiać, na widzeniach słyszałem z ust mamy, co ty zrobiłeś ze sobą i z nami, że mają przeze mnie tyle problemów. Moja mama miała łzy w oczach mówiąc: wiesz synu jak ja się martwiłam o ciebie, że nie mogła spać po nocach myśląc, że nie żyję, ja siedziałem ze spuszczoną głową i słuchałem mamy, przepraszając ją i obiecując, że to wszystko już się nie powtórzy.
Moja mama widząc, że coś ze swoim życiem robię dała mi jakąś szansę. Zaczęła przywozić mi na widzenia mojego syna, moja była żona daje syna na widzenia z wielką nieufnością. Widuję się z synem na widzeniach, z czego jestem bardzo zadowolony, choć jest mi bardzo ciężko z nim rozmawiać, ma przecież 7 lat i wie, że jego ojciec siedzi. Mam bardzo duże poczucie winy z tego powodu, że zostawiłem ich dla narkotyków, które były silniejsze ode mnie. Nie ma takiego momentu żebym o nich nie myślał, modlę się do Boga o ich zdrowie, aby nigdy nie przydarzyły im się taki rzeczy jak mi się przydarzały i wyczekuję chwili spotkania z synem. Jestem bardzo spragniony życia rodzinnego, opiekowania się nimi, przebywając na oddziale terapeutycznym nauczyłem się jak powinno wyglądać moje życie w przyszłości bym znowu nie popadł w nałóg. Teraz nie wstydzę się poprosić kogoś o pomoc, nie jest to dla mnie wstydem jak kiedyś myślałem.
Krzysiek
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.
jestem pod ogromnym wrażeniem,czytając tę opowieść pomyślałam, że w moim sąsiedztwie na pewno są osoby do Ciebie podobne, powinęła im się noga, są na zakręcie, z różnych powodów boją lub wstydzą się prosić o pomoc, jesteś bohaterem, nie tylko dla siebie i innych czytających, ale myślę, że również dla synka, być może on nie zdaje sobie teraz jeszcze sprawy, czego dokonał jego tata, ale w przyszłości doceni, pozdrawiam i życzę zrealizowania planów życiowych, m.in. tych, związanych z życiem rodzinnym, powodzenia 🙂