W tym osobliwym miejscu dotknąłem Boga
Była to moja pierwsza pielgrzymka w życiu i nie wiem czy będę w stanie i czy będę umiał choć w części się z Wami podzielić wrażeniami z Lichenia. Do Lichenia przyjechaliśmy około godz.11–tej, ponieważ najpierw pojechaliśmy do Lasku Grąblińskiego, do małej Kapliczki – miejsca, gdzie ukazała się Matka Najświętsza. Po wejściu do Kapliczki na sam widok kamienia na którym po dziś dzień „odbite” są ślady stóp Matki Boskiej – nogi same stają się miękkie w kolanach i nie sposób nie uklęknąć. Gdy wszedłem do środka i uklęknąłem, fizycznie czułem obecność Matki Bożej, słowa modlitwy same cisnęły mi się na usta i nigdy nie zapomnę tej wewnętrznej radości w głębi serca. Dziś, dzień po powrocie z pielgrzymki czuję nieopisana chęć poczucia znowu tego uczucia wewnętrznej radości i bliskości z Bogiem i Matką Bożą.Po nawiedzeniu Kapliczki udaliśmy się do Bazyliki na Mszę świętą. Bazylika od zewnątrz nieznacznie przypomina Bazylikę Świętego Piotra w Rzymie. Zaraz po wejściu do Bazyliki nad głównym ołtarzem widnieje zresztą bardzo krótki napis, składający się z bardzo krótkich słów ale jakże wielkich, mówiących wszystko, JESTEM – KTÓRY – JESTEM. Dźwięk organów, który wyrywa serce z piersi i czuje się je w gardle. Tam miałem odczucie podczas Mszy świętej, że w tym osobliwym Miejscu mogę dotknąć Boga.
Miałem odczucie jakby Łaska Boża wypełniła całą Bazylikę i wszystkich wiernych, co było widać po twarzach wszystkich zgromadzonych. Pomimo zadumy i powagi malowała się na twarzach wiernych radość z możliwości obcowania z Bogiem.
Po Mszy świętej udaliśmy się na parking do samochodu, gdzie po krótkim odpoczynku i posiłku przygotowanym przez „Bractwo Więzienne” udaliśmy się na Golgotę.
Odprawionej na Golgocie Drogi Krzyżowej nie zapomnę, póki będę żył. Podczas przeżywania Drogi Krzyżowej, modląc się na Stacjach, wspinając się jednocześnie na Górę, miałem wrażenie, że widzę Rany Zbawiciela. Gdy zbliżyliśmy się do Komnaty Zdrady, poczułem ogromny ból, że to między innymi ja, za pomocą swoich grzechów – swoich kłamstw, plugawych myśli i zdrad przyczyniłem się do jej powstania.
Najbardziej poruszyła mnie Stacja XII – Ukrzyżowania Pana Jezusa, na której było widać potężną rękę wychodzącą z tłumu. Ta postać w ręku trzymała wielki młotek i wbijała gwoździe w Najświętsze Dłonie Jezusa. Miałem wrażenie, że to moja ręka, z mojego dotychczasowego życia, dopuszcza się tego niecnego, strasznego czynu, a ta ręka i ten młotek – to moje dotychczasowe życie. Podczas Drogi Krzyżowej po raz pierwszy w życiu, z siostra Kasią i Jackiem, przeszliśmy odcinek dla pątników na kolanach. Ofiarowałem ją mojemu Bratu w wierze, który razem ze mną modlił się w Koronowie – Tomkowi !
Po zakończeniu Drogi Krzyżowej udaliśmy się o godz.15.00 pod pomnik Jana Pawła II, na spotkanie z Panią Przewodnik, z którą rozpoczynając zwiedzanie udaliśmy się do Bazyliki na Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Niesamowite wrażenie. Potężny Dom Boży i ja w środku – nędzny grzesznik, urągający prawie przez całe dorosłe życie Bogu słowem, myślą i uczynkiem – a teraz powtarzający – z Braćmi i Siostrami z Bractwa, Panią Przewodnik i współosadzonymi słowa Koronki: „DLA JEGO BOLESNEJ MĘKI MIEJ MIŁOSIERDZIE DLA NAS I CAŁEGO ŚWIATA” To co czułem, nie byłem w stanie opisać, bo nie umiem nazwać tego przejęcia, tej zewnętrznej radości !
Po Koronce do Miłosierdzia Bożego, udaliśmy się do Muzeum, gdzie Pani Przewodnik opowiadała niesamowite historie o poszczególnych eksponatach, jak chociażby przy mundurze Generała Hallera, czy też przy pierwszej Biblii tłumaczonej na język polski z 1651 roku ! Po wyjściu z Muzeum zatrzymaliśmy się na chwilę przy dębie papieskim o numerze 161. Po czym ruszyliśmy dalej i udaliśmy się do Kaplicy Świętego Krzyża, gdzie na głównym ołtarzu wisiał Krzyż z przybitym Chrystusem, podziurawionym faszystowskimi kulami. Znowu niesamowita historia, która porusza sumienie, gdy się ją słyszy i jeszcze patrzy na Zbawiciela poranionego w rękę, w twarz, tułów i nogi kulami zwyrodnialca. Przyszła mi myśl do głowy: Ile to razy JA strzelałem do żywego Jezusa, tyle, że nie kulami, a czynami, słowami, swoim życiem. Łzy same cisnęły się do oczu.
Następnie zobaczyliśmy różne historyczne miejsca Lichenia: kurhan choleryczny, czyli wspólną mogiłę zmarłych w wyniku epidemii cholery, przed którą przestrzegała Matka Boża, a wiele śmiertelnie chorych po nawiedzeniu cudownego obrazu Matki Bożej Licheńskiej zdrowiało.
Nawiedziliśmy grób Pasterza Mikołaja, któremu trzykrotnie Matka Boża objawiła się w Licheniu, niosąc wezwanie do zmiany życia i pokuty oraz żołnierza Kłosowskiego, któremu na pobojowisku pod Lipskiem Maryja darowała nowe życie z prośbą o spełnienie misji – powieszenia w miejscu publicznym Jej wizerunku. I oto Licheńska Pani z orłem zawisła na drzewie w Grąblińskim Lesie.
Z Kaplicy udaliśmy się pod Kościół Świętej Doroty, gdzie po krótkiej rozmowie rozstaliśmy się z bardzo miłą i elokwentną Panią Przewodnik.
My udaliśmy się z do Baru Emaus na posiłek. Po posiłku poszedłem z bratem Tadkiem po wodę do cudownego źródełka. Przez cały czas rozmawialiśmy o pielgrzymce i o Bogu. Po przyjściu wsiedliśmy do autokarów i wróciliśmy do Bydgoszczy. Można by powiedzieć, że na tym nasz pielgrzymka się skończyła. Nic bardziej mylnego ! Tak naprawdę każda chwilę spędzoną w Licheniu i podczas podróży do Lichenia analizuję i przeżywam minuta po minucie. Przeżywam na nowo bliską obecność Boga i Matki Przenajświętszej. I jedno przyrzekłem Bogu i samemu sobie: przyrzekłem, że była to moja pierwsza ale na pewno nie ostatnia pielgrzymka do Lichenia.
Po wyjściu jadę tam podziękować za szczęście obcowania z Bogiem.
Najbogatszy człowiek świata
Andrzej Szlachtowicz
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.
Komentarze
Brak komentarzy.
Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.