Wehikuł czasu

Cofnąłem się w czasie i jest luty 1999 roku. Mam 15lat i mój tato obecnie znajduje się w szpitalu, zresztą jak pamiętam to on w ostatnich dwóch latach swojego życia, więcej czasu spędził w szpitalu niż w domu. Odwiedzam go, planując ten dzień spędzić razem, tylko on i ja, nikt więcej. Oczywiście biorę pod uwagę, że jest to mało możliwe, abyśmy cały dzień spędzili razem, tylko we dwoje. Gdy do niego przychodzę witam go bardzo czule i serdecznie, całuje go w policzek i tulę się w jego ramiona. Chcąc dać mu odczuć, że jest dla mnie kimś ważnym i wyjątkowym. Cieszę się w duchu, że nikt do niego jeszcze nie przyszedł. Zaczynamy rozmawiać o tym jak on się czuje, jakie ma samopoczucie. Tato pyta mnie co ciekawego wydarzyło się u mnie w tych ostatnich godzinach. Okazujemy sobie wspólne zainteresowanie. Rozmawiając z nim czuję zadowolenie i radość, jeszcze nigdy tak dobrze mi się nie rozmawiało z moim kochanym staruszkiem. Ten dzień staje się dla mnie wyjątkowy, ponieważ nasza szczera rozmowa jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyła. Łączy nasze więzi w trwałą rodzinę. W tym dniu dowiedziałem się wiele o tym jakim człowiekiem jest mój tato. W tym dniu tak naprawdę dopiero go poznałem, a on poznał mnie. W tym dniu otworzyliśmy się na siebie, okazaliśmy sobie tyle uczuć, tyle miłości i ciepła. Tyle pozytywnych emocji ten dzień nam przyniósł. Nie byłem w stanie powstrzymać napływających łez, zresztą tak samo jak mój tato. Poczuliśmy wspólną bliskość, której nigdy dotąd nie czuliśmy i nie okazywaliśmy sobie. W tym dniu pierwszy raz przeprosiłem staruszka tak szczerze, prosto z serca za moje wybryki i głupie błędy. Za to ile mu bólu i  przykrości wyrządziłem. W tym dniu pierwszy raz powiedziałem mu, że go kocham, i że jest mi bliską osobą. A to co jest najważniejsze, to te wszystkie słowa, które mówiłem płynęły prosto z mojego serca. Ja te słowa po prostu czułem. To wszystko sprawiło, że w końcu runął ten mur, który ja od jakiegoś czasu powoli i konsekwentnie stawiałem po między nami. W końcu zacząłem dostrzegać ile dobra i ciepła dał mi tato. Zacząłem go co raz bardziej cenić, za to wszystko co mi dał, a szczególnie za to, że dał mi życie. Ten wspaniały dar, który daje nam tyle szczęścia i radości. W tym dniu podziękowałem mu za to wszystko co dla mnie zrobił, za te wszystkie lata opieki na de mną. Za te bezpieczeństwo, ciepło i dobrą atmosferę, którą stworzył razem z mamą w domu. Za jego wszelkie wyrzeczenia, chcąc zapewnić mi to czego potrzebowałem. Dziękując ojcu za spokojne i dobre dzieciństwo, ponownie nie wytrzymałem, i zacząłem płakać. A słowo, które powiedziałem później. A dokładnie, „Tato ja rozumiem to doskonale dlaczego nie raz na mnie krzyczałeś, albo jak zasłużyłem, to tyłem mi stłukłeś. Wiem, że  i w ten sposób okazywałeś mi miłość, bo to była troska i chęć nauczenia mnie czegoś”. Sprawiły, że i tato  zaczął płakać. Ten dzień stał się dla nas obydwu bardzo wyjątkowy. Nikt nie wstydził się swoich łez, a wręcz przeciwnie, w tym dniu łzy oznaczały jedność, ulgę, zrozumienie, szczęście, radość, nadzieję i miłość (szczerą i prawdziwą miłość). Pod wieczór przyszła mama z bratem i razem zaczęliśmy prowadzić wspólną rozmowę. Mamuśka trochę była zdziwiona moim widokiem, tym że cały dzień spędziłem w szpitalu. Tato zaczął o wszystkim tym, co się dzisiaj wydarzyło opowiadać mamie. Czyli o naszej rozmowie, o tym jak się do siebie zbliżyliśmy i ile sobie wyznaliśmy. Tato również powiedział mamie, że jest bardzo szczęśliwy i dumny ze mnie. Z tego, że w końcu dorosłem i zmądrzałem. Staruszek powiedział nam wszystkim jeszcze, że wierzył w to, że wszystko będzie dobrze. A patrząc mi prosto w oczy oznajmił mi, że we mnie również cały czas wierzył, i się na mnie nie zawiódł. W tym momencie łzy znowu popłynęły mi po policzku. Jeszcze raz przytuliliśmy się do siebie i razem płakaliśmy. Do ucha staruszka szeptałem słowa  podziękowań, miłości i wdzięczności. Mówiłem  mu, że jest dobrym człowiekiem, mężem i ojcem. Że jestem niesamowicie dumny z tego, że jestem jego synem. Powiedziałem mu jeszcze, że jest moim jedynym autorytetem, którego chcę i będę naśladował cały czas. Mówiąc mu to wszystko czułem się po prostu cudownie. Poczułem, że jestem dumnym, dorosłym i odpowiedzialnym już nie tylko człowiekiem. Ale to co dla mnie i dla mojego kochanego staruszka jest najważniejsze, poczułem się dobrym synem. Od tego dnia w domu wszystko się zmieniło, w końcu w domu zapanował spokój i porządek. Harmonia, która dobrze wpływała na wszystkich członków rodziny. Ja zacząłem więcej czasu spędzać ze staruszkiem. Rozmawiać z nim om swoich problemach i miłych chwilach. Zacząłem po prostu dzielić się z nim swoim życiem. Krótko mówiąc ten dzień odmienił całą rodzinę, połączył nas w nierozerwalne więzi jak i odmienił moje życie. W czerwcu tego samego toku tato zmarł, ale niestety taka jest kolej rzeczy. Najważniejsze, że zmarł w przekonaniu, że go kocham i go potrzebuję. Umarł z myślą, że jego los i życie nie było mi obojętne. Umarł w przekonaniu, że ma już dojrzałego syna. Który wiele zrozumiał, i jest w stanie zaopiekować się domem i mamą. Umarł po prostu szczęśliwy, bez zmartwień i wszelkich trosk. A ja żegnając go ostatni raz powiedziałem mu że go kocham, i że nigdy nie zapomnę go, i tego ile dla mnie zrobił.

Gdybym miał taki wehikuł czasy, to wiele chciał bym zmienić w moim życiu. Ale ten dzień, który opisałem, byłby dla mnie najważniejszy. Ponieważ przez to co robiłem i jak się zachowywałem. Jak traktowałem bliskie mi osoby i jak funkcjonowałem. To krótko mówiąc wiele złego wyrządziłem mojej rodzinie. A przez to, że piłem alkohol i brałem narkotyki od najmłodszych lat, to w konsekwencji tego przestałem interesować się rodziną. Nie spędzałem z ojcem czasu, nic razem nie robiliśmy. Nawet ze sobą nie rozmawialiśmy, to wyglądało tak jakbyśmy żyli w dwóch innych domach. Mój tryb życia spowodował, że w końcu całkowicie się zatraciłem w swoim życiu, a rodzina stała się dla mnie nikim. Żadną wartością, mało tego to uważałem, że jej w ogóle nie potrzebuję. Myślałem, że ja sam dam sobie szczęście, że narkotyki i alkohol zastąpią mi wszystko. Wierzyłem w to, że świat dzięki środkom psychoaktywnym jest piękniejszy. I zapomniałem przez to, co tak naprawdę daje szczęście i radość. Zapomniałem o miłości, uczuciach, życzliwości, szczerości, wsparciu, trosce i wrażliwości. O tym wszystkim co jest w życiu najważniejsze. Mój tato zmarł z myślą, że go nie kocham i nie potrzebuję go. Nigdy mu nie powiedziałem, że go kocham i cenię. Ja nie potrafiłem okazywać uczuć, zresztą ja nawet nie znałem ojca, ani rodziny. Nic o nich ni wiedziałem, i dopiero teraz widzę jaki byłem ślepy i głupi. Ale niestety jest już za późno na to co chciałbym zmienić w swoim życiu, ponieważ czasu nie cofnę. A niestety nie mam takiego wehikułu czasu, który by mi to umożliwił. Chociaż bardzo chciałbym mieć takie urządzenie. Wiem, że nie mam wpływu na przeszłość, na to co było kiedyś. Krótko mówiąc nie mogę cofnąć czasu. Ale niestety też nie mogę o tym wszystkim zapomnieć, ponieważ ten ból i żal gdzieś cały czas jest we mnie, w moim sercu. Często o tym wszystkim myślę i zastanawiam się nad rożnymi rzeczami. Wiem, że to co było kiedyś to był jeden z etapów mojego życia, który bardzo mi dokucza. I tak na prawdę to dopiero tutaj na terapii zrozumiałem coś bardzo ważnego. Chodzi o to, że chociaż czasu nie cofnę, po to aby zmienić swoją przeszłość, to mogę jednak zrobić coś innego, a mianowicie skupić się nad tym, na co mam wpływ. Czyli pracować nad swoim dalszym życiem. Nad swoją przyszłością, nad tym kim zostanę, co osiągnę i co będę robił. I mam wielką nadzieję, że mi się w życiu powiedzie, że zrealizuje swoje marzenia, plany i cele. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i życzę każdemu dużo spokoju, radości i szczęścia.         
TOMEK

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.

Komentarze

Brak komentarzy.

Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.