Idź tam, gdzie Bóg prowadzi, Jego słowo głoś !

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica ! Drodzy Bracia i Siostry !

Jezus - rys.Kazimierz Pawłowski
Jezus – rys.Kazimierz Pawłowski

Na samym początku chciałbym bardzo serdecznie pozdrowić całe Bractwo Więzienne. Mam na imię Rafał, mam 25 lat. Przebywam obecnie w Zakładzie Karnym we Włocławku, odbywam karę 8 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Odbyłem już 6 lat kary.

Wychowałem się w chrześcijańskiej, pełnej rodzinie. Mam młodszego brata (18 lat) i dwie  starsze siostry 26 i 29 lat. Mieszkaliśmy  w domu razem z rodzicami i dziadkami w miasteczku Aleksandrów Kujawski. Tam się urodziłem i wychowałem. Byłem  przez 4 lata ministrantem w kościele.  Od urodzenia towarzyszył mi Bóg w dobrych i złych chwilach życia. Moje pierwsze problemy pojawiły się w szkole podstawowej, gdzie złamałem koledze nos i miałem za to sprawę w sądzie dla nieletnich.

Po tym incydencie wpadłem w bardzo złe towarzystwo, w którym były narkotyki, alkohol, nikotyna. Zacząłem palić papierosy, potem sobie popijałem i w końcu zażywałem narkotyki, żeby się przypodobać kolegom i koleżankom. Z początku byłem przeciwny temu by wziąć narkotyki ale po dłuższych namowach kolegów wziąłem i zapaliłem pierwszego skręta.

Tak właśnie zaczęły się moje problemy życiowe. Oddalałem się od Boga. Zacząłem palić codziennie, piłem alkohol i zacząłem szukać silniejszych wrażeń, zacząłem brać amfetaminę, piguły. Znalazłem się w piekle- taka jest prawda. Narkotyki to jest piekło na ziemi, są najperfidniejszym wynalazkiem szatana -0 taka jest prawda. Narkotyk dużo obiecuje, absolutnie nic nie daje a zabiera wszystko. Najpierw zabiera godność, wiarę, honor a na końcu życie.

Gdy zacząłem uczęszczać do szkoły zawodowej w zawodzie „kasjer- sprzedawca”, piłem  i jeszcze więcej brałem amfetaminy. Chciałem z tym skończyć ale nie mogłem, to było silniejsze , brałem coraz więcej, staczałem się na same dno. Gdy się uczyłem, poznałem dziewczynę Edytę, którą pokochałem, chciałem rzucić branie dla niej i mojej rodziny, gdyż bardzo cierpieli przeze mnie. Moja Mama modliła się z różańca co roku przy grobie Pana Jezusa przez całą noc by mnie dobry Bóg wyciągnął z nałogu. Miałem kiedyś taką sytuację. Zrobiłem awanturę i nie wróciłem na wigilijną kolację. Wszyscy mnie szukali. Uważałem, że oni mnie nie potrzebują, chciałem sobie odebrać życie zażywając kilkanaście tabletek psychotropowych bo nie dawałem sobie rady z nałogiem, który chciałem rzucić.

Robiłem coś w tym kierunku do ukończenia szkoły zawodowej. Oczywiście dzięki mojej Mamie kochanej zgodziłem się na terapię odwykową. Byłem tam tylko przez jeden miesiąc i uciekłem bo myślałem, że już sobie dam radę sam. Ale się myliłem, nałóg był silniejszy ode mnie, znów zażywałem. Modliłem się, chodziłem do kościoła  ale i tak popełniałem zło.  Źle czyniłem, gdy dostałem wezwanie do wojska, gdzie również miałem konflikt z prawem i brałem narkotyki.

Nie zważałem na pomoc mojej Mamy i dziewczyny czy rodziny, która chciała dla mnie dobrze i wszystko czyniła w tym kierunku, żebym przestał brać, modlił się, jeździł na pielgrzymki. Załatwiali mi rozmowy z terapeutami, księżmi, a ja uważałem, że sam sobie poradzę, okłamywałem ich, czego teraz bardzo żałuję. Gdy skończyłem służbę wojskową urodziła mi się córeczka Weronisia. Wtedy obiecałem sobie, że nie będę brał, ale nie wytrzymałem. Straciłem wszystko co najbardziej kocham, odsunąłem od siebie wszystkich, którzy mnie kochali, a to wszystko przez narkotyki. Trzy miesiące po urodzinach córki trafiłem do zakładu karnego, gdzie przebywam już 6 lat, jak wspomniałem wcześniej. Dzięki modlitwie mojej Mamy, dziękuję Bogu, że jestem tutaj, gdyż jestem wolny od nałogu narkomanii, alkoholu, nie palę papierosów, nawet kawy już nie piję.

Dzięki temu, że trwam na modlitwie, codziennie odmawiam Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia, modlitwę do Ducha Świętego i nowenny. Codziennie rano w celi przez jedną godzinę i wieczorem odmawiam różaniec i Apel Jasnogórski z radiem Maryja, czytam Pismo Święte i dziękuje Bogu, że mnie nigdy nie opuścił i jest przy mnie w każdej chwili i godzinie. Tu zrozumiałem wiele i wiele się nauczyłem. Odbyłem terapię półroczną w ZK we Włocławku, która mi także pomogła. Jestem szczęśliwy, że mogę trwać w czystości, dzięki Bogu żyję i trwam. Nie byłem perłą, byłem okruchem łajna, dopiero teraz stałem się perłą i na tym polega cud, że perła zrobiła się z łajna. Dzięki temu trwam, że co tydzień przyjmuję Eucharystię, która mi pomaga normalnie żyć.

Wiem, że muszę modlić się westchnieniem za kogokolwiek, modlić się do Boga, który jest Żywym i Ostatecznym Bogiem Dobrym, brać w piersi westchnienie, energię dobroci, męstwa, cierpliwości. Wzdychać do lepszego świata i nie wyrzekając  się tęsknoty za lepszym światem muszę mieć nadzieję spoczynku ostatecznego w lepszym świecie. Ufać Bogu, wierzyć i nigdy się nie dać niczemu i nikomu od tej wiary odepchnąć. Czuję niezłomnie iż nie wolno mi nie wierzyć, że w całym obszarze życia jest miejsce na coś co jest najlepsze, co jest doskonale w sobie dobre, dobre czyli sprawiedliwe, sprawiedliwe czyli rozumne i miłosne, żywy ideał, a ta świadoma siebie wartość, to jest Duch, to jest Bóg. Ale żebym mógł być niesiony przez Boga, żebym Jemu pomógł siebie nieść muszę i powinienem ufać. Z Bogiem pracującym współpracować, dać się nieść tej myśli, że jest sens mego cierpienia i wszystkiego cierpienia, bo przez cierpienia do nieba.

Zrozumiałem, że mam obowiązek Boga przed siebie stawiać, być dla Boga, bo takie jest prawo Ducha, który jest Bogiem w nas. Trzeba wychodzić poza siebie, nie zasklepiać się w sobie, być obiektywnym, być bezinteresownym współpracownikiem Boga, który jest ideałem Piękna i Prawem Sumienia, skąd odblaski tego ideału przejrzystego jak światło padają w nasze sumienia. Teraz wiem, że siła naszego ramienia bezsilnego wzmaga się, kiedy Bogu ufamy, bo wtedy wzmaga się cierpliwość, zdolność naszego i mojego wytrwania. Ale cierpliwość muszę mieć zawsze, nawet w  niemocy najgorszej, w pustce śmiertelnej. Myślę, że cierpiąc krzyż cierpliwie i ochotnie spełniam jakiś odkup tajemniczy, za siebie czy za innych.

Akceptuj bracie Krzyż bo jesteś kawałkiem Chrystusa. Ufaj tak i przybij się do Krzyża jak On, który zgodził się na Krzyż aby płacić za drugich, za nas wszystkich, za ciebie i mnie.

     „Tak wiec słuchaj człowieku, powstań i zajaśnij. Najlepsze lata należą jeszcze do ciebie. Wykonaj to zadanie teraz, zanim zgaśnie słońce, zadanie, któremu nie sprostali inni. Idź tam, gdzie Bóg prowadzi, Jego słowo głoś. W służbie miłości, nie dla własnej chwały. W Chrystusie znajdź odwagę, nadzieję i  światło. Idź do przodu i napraw to co złe. Nie uważaj czasu, który spędziłeś na czekaniu za czas stracony. Samo czekanie jest częścią procesu, pracy Boga nad doskonaleniem i nad przygotowaniem ciebie do dzieła, które Ci wyznaczył. Bóg nie tylko chce nas prowadzić i dać nam swoje błogosławieństwa, na których nam tak zależy, ale również chce pomóc nam w naszym chrześcijańskim wzroście, wzmocnić nasze zaufanie do siebie i do swojej mądrości i mocy. Odpowiedzią na to wszystko jest modlitwa. Nie ma lepszej metody na poznawanie Bożej Woli dotyczącej Twojego życia niż proszenie Boga o prowadzenie w podejmowaniu decyzji, które stoją przed Tobą. Jeżeli Bóg z nami, to któż przeciwko nam”.

Drodzy Bracia będę zawierzał Was wszystkich  w Różańcu przez Matkę Bożą Panu Bogu, bo robicie dobrą robotę pomagając ludziom zagubionym i dlatego bardzo Wam dziękuję. Proszę o modlitwę za moją rodzinę, dziewczynę, żeby wróciła do mnie i córeczkę, którą bardzo kocham. Proszę o modlitwę, za mnie o wytrwanie w wierze, dla rodziców o zdrowie oraz dla skazanych z mojej celi. Mam nadzieję, że to co napisałem – dobrze  rozumiem.

 Niech Bóg Wam błogosławi i chroni Was wszystkich od złego. Z Panem Bogiem
                                                                                             
Brat Rafał

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.

Komentarze

Brak komentarzy.

Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.