XIX Pielgrzymka niepełnosprawnych na Jasną Górę

 W dniu 4 sierpnia opuściłem Zakład Karny na 12 dni. Powodem mojego wyjścia był udział w pieszej pielgrzymce niepełnosprawnych na Jasną Górę, w której mogłem uczestniczyć już po raz drugi… Tym razem skromniejsza ekipa skazanych z naszego zakładu, niż w zeszłym roku, bo tylko dwuosobowa. Opiekun też się zmienił. Pieczę nad nami sprawował Brat Rafał Dubień, od naszych kochanych Braci Pocieszycieli z Getsemani. I tak trzyosobowa drużyna o godzinie 15.00 udała się pociągiem do Warszawy, skąd wyrusza pielgrzymka. W czasie drogi humory dopisywały, byłem szczęśliwy na myśl, że już niedługo spotkam ludzi, którym tak dużo zawdzięczam. W pewnym momencie Brat Rafał, ni z tego ni z owego oznajmił, że w tym roku idziemy w grupie św. Józefa, bo takie ustalenia były z Bractwem Więziennym. W tym momencie świat się dla mnie zawalił. W zeszłym roku szedłem z grupą Błogosławionych Unitów Podlaskich i to im obiecałem, że za rok dołączę do nich. To ludzie z tej grupy przywrócili mi  wiarę i nadzieję na przyszłość, a przede wszystkim obiecałem, że zaopiekuję się niepełnosprawnym Adamem i nie dopuszczałem myśli, iż mogę go zawieść. Po chwili milczenia powiedziałem Br. Rafałowi jak bardzo zależy mi na grupie Unitów. Razem postanowiliśmy zadzwonić do naszego Kapelana o. Damiana Koseckiego, który od razu powiedział, że niema nic przeciwko, ponieważ już wcześniej informowałem go, że podjąłem się opieki nad Adamem. Jednak nakazał nam, to znaczy Br. Rafałowi, skonsultować to z Naczelnym Kapelanem  Więziennictwa ks. dr Pawłem Wojtasem. Byłem trochę spokojniejszy, ale obawiałem się czy ks. Paweł wyrazi na to zgode. Kiedy podjechaliśmy na ul. Deotymy 41, gdzie odbywały się zapisy Br. Rafał natychmiast zadzwonił do Kapelana. Ja cały czas ściskając kciuki próbowałem wyczytać z miny Br. Rafała czy wszystko jest pozytywnie. Widząc go chowającego telefon dobiegłem ze skruszoną miną, ale kiedy ujrzałem na jego twarzy uśmiech wiedziałem, że wszystko jest dobrze i kamień spad mi z serca. Po chwili pod kościołem zauważyłem Pawła syna Pana Stanisława. To Ci ludzie zaopiekowali się włocławską grupą skazanych w zeszłym roku i to z nimi utrzymywałem kontakt przez cały rok. Podszedłem się przywitać. W tym samym momencie podjechał samochód, z którego wysiedli pani Wiesia i pan Stanisław. Witając się z nimi miałem łzy w oczach. Udaliśmy się wspólnie zapisać. Tam następna znajoma twarz. Kamilka z Siedlec, którą też opisywałem w świadectwie z tamtego roku   („Pomagać innym”). Po wpisaniu, udaliśmy się do szkoły, gdzie był nocleg. Idąc, co chwilę witałem się ze znajomymi z zeszłego roku, którzy podobnie jak ja, wyrażali zadowolenie z ponownego spotkania. Niektórzy byli nawet lekko zdziwieni na mój widok, ale ja ze spokojem oznajmiałem im –  obiecałem, więc jestem. Pan Stanisław był lekko zaniepokojony, że jestem tylko sam jako skazany. Obawiał się, że nie poradzę sobie z opieką nad Adamem. Ustaliliśmy, że przeczekamy pierwszy dzień i wspólnie coś wymyślimy.
 5 sierpień godz. 6.00 –  msza inicjująca pielgrzymkę w kościele św. Józefa. W ubiegłym roku dopiero podczas tej mszy zrozumiałem duchowe przesłanie pielgrzymki. Teraz już było inaczej, wszytko było dla mnie jasne, a intencja, jaką niosłem w sercu przygotowana. Po mszy następni znajomi, tym razem Tomek i Robert – byli skazani, postanowili chociaż kawałek odprowadzić pielgrzymkę, w której uczestniczyli w poprzednich latach. Godz.  7.30 – wyruszamy w pięciu grupach Błogosławionych Unitów Podlaskich, Św. Kamila, Św. Michała, Św. Józefa i Św. Wawrzyńca. Przez pierwszy kilometr witałem się z kolejnymi uczestnikami z tamtego roku, których było sporo. Pierwszy dzień był inny niż ten z 2009 roku. Nie było obaw o reakcje ludzi, wręcz przeciwnie. Pragnąłem jak najwięcej rozmawiać, by budować już od początku swą wiarę, wiarę w lepsze życie. I tak minął właśnie pierwszy odcinek z Warszawy do Błonia na rozmowach co się przez miniony rok zmieniło. Wieczorem, kiedy wróciłem z kąpieli pod szkołą, w której nocowaliśmy na ławce zobaczyłem siedzącego Pawła, a przy nim Adama mojego podopiecznego. Podbiegłem się przywitać. Adam podziękował mi, za decyzję o podjęciu się opieki. Kiedy wypowiedział słowa, że dzięki mnie uczestniczy w pielgrzymce serce mnie ścisnęło z wzruszenia. I tak byliśmy już wszyscy w jednym gronie: pani Wiesia, pan Stanisław, Paweł, Mariusz, Adam i ja. W drugi dzień dołączył do pielgrzymki w/w Kapelan Więziennictwa Paweł Wojtas. Podszedłem do niego na pierwszym postoju by serdecznie podziękować, iż zgodził się abym mógł jako jedyny ze skazanych pielgrzymować w innej grupie. Ks. Paweł miło się uśmiechnął i skojarzył sobie moją twarz z ubiegłego roku.
Teraz tak z grubsza opiszę jak przebiegała cała pielgrzymka. Każdy dzień składał się z kilku etapów. Podczas drogi towarzyszyły nam modlitwy i śpiewy oraz rozważania. Ludzie wspierali się wzajemnie dobrym słowem, pomagając przy wózkach lub wspierając ramieniem. Na postojach jak zawsze ludzie dobrej woli nie zawiedli. Nikt z pielgrzymów nie mógł narzekać na głód, jedynie na przejedzenie. Z dnia na dzień grupy tworzyły jedną wielką rodzinne, z którą to podążali przed oblicze Najświętszej Maryji Królowej Polski. Na noclegi też nikt nie narzekał. Dla każdego znalazło się miejsce w szkole lub u gospodarzy.  Mijając kolejne miejscowości i wioski napotykaliśmy ludzi machających nam z podziwem i proszących o modlitwę. Cudowne dni, podczas których naładowałem akumulator na cały rok, który będę oczekiwał na jubileuszową XX pielgrzymkę. Chyba ósmego dnia, na jednym z postojów, odwiedził nas Wiceminister Sprawiedliwości by podziękować nam za wkład w pomoc osobą niepełnosprawnym. Pytał jak się czujemy i ile jeszcze mamy do końca kary. Na te ostatnie pytanie większość odpowiadała trzy, pięć, góra osiem miesięcy, a ja ostatni wypowiedziałem sześć i po chwili milczenia dodałem – lat, czym wzbudziłem ciekawość Ministra. To ile już za tobą? Zapytał. 9 lat – odpowiedziałem ze spokojem. Pan Minister zapewnił mnie, że Kapelan wypisze mi odpowiednią opinie, która może coś pomoże, a ja na to ze spokojem odrzekłem, że nie idę dla opinii, lecz dla siebie.
Co do niezapomnianych momentów to na pewno była nim tzw. Górka Przeprośna w miejscowości Rędzin, gdzie tak jak w zeszłym roku ludzie dziękowali mi za to, że jestem, a ja im. To tam łzy leciały mi jak grochy, gdy ściskałem się z moimi pielgrzymkowymi rodzicami Wiesią i Stanisławem. Już po trzecim dniu zacząłem zwracać się do nich Mamo i Tato, bo tak to czułem. Opiekowali się mną jak własnym synem. Może to dla niektórych wyda się dziwne, ale ja odczuwałem od nich rodzicielską miłość.  Nie mogłem, więc powstrzymać się od łez, dziękując ludziom, których kocham za to, że są razem ze mną, akceptując fakt, kim jestem. Na pewno do końca życia nie zapomnę podejścia pod klasztor Jasnogórski. Tam miało miejsce scena jakiej się nie spodziewałem i po której poczułem taką dumę, że nie da się tego określić. Kiedy klęcząc pod klasztorem i słuchając jak ksiądz Stanisław Jurczuk prowadzący i „wódz” całej pielgrzymki czytając charakterystykę grupy Błogosławionych Unitów Podlaskich użył słów „na szczególne wyróżnienie zasługuje więzień Kuba, który podjął się opieki nad niepełnosprawnym Adamem, a bez którego udział Adama byłby niemożliwy”. Po tych słowach wszyscy przebywający przed klasztorem zaczęło bić mi brawo w podziękowaniu. Była to chwila, w której urosłem ponad chmury. Po powitaniu wprowadziłem Adama przed obraz Matki Boskiej, gdzie po cichu podziękowałem jej za siły, jakie mi dała, bym do niej dotarł i wyszeptałem prosząc o wsparcie w intencji, z którą pielgrzymowałem przed jej oblicze.
Teraz chciałbym podziękować kilku osobom, dzięki którym czułem się jak w rodzinie. Mamo Wiesiu i Tato Stanisławie  dziękuję Wam, że byliście. Za opiekę dobre serce i miłość, jaką mnie obdarzyliście. Jestem wam wdzięczny do końca życia i nie zapomnę o was w modlitwie. Do zobaczenia za rok, ale usłyszymy się na pewno prędzej. Pawle w imieniu swoim jak i podopiecznego dziękuję Ci za pomoc przy opiece nad Adamem, bez Ciebie nie dałbym rady. Adamie dziękuję Ci za wszystko. Pomagając Tobie wiele pomogłem również sobie. Mam nadzieję, że za rok też będę Ci mógł towarzyszyć. Gosiu z dziewczynkami byliście dla mnie dostawcą dobrej energii, szczególnie mała Ania budowała we mnie poczucie dobroci. Mariusz, mimo, że pielgrzymowałeś tylko kilka dni też ogromnie dziękuje za pomoc przy Adamie i za to, że mogłem cię poznać. Ogromne podziękowania dla Oli studentki resocjalizacji, która podczas pielgrzymki była w służbie medycznej. Ola wykazała się wobec mnie szczególnym miłosierdziem, kiedy podczas kontuzji uda prowadziła mnie na wózku lub pod rękę. To wspaniała dziewczyna, która w przyszłości będzie znakomitym wychowawcą lub pedagogiem. Modle się byś wybrała dobrą dla siebie drogę. Pytałaś w swej ankiecie o sens pielgrzymowania, to właśnie świadectwo jest moją odpowiedzią. Dziękuję Ci, że byłaś i mam nadzieję, że będziesz. Dziękuję Ani, Oli, Kamili, Beacie, Kasi, Lidce, Dorocie ks. Darkowi, Michałowi, Zbyszkowi, Łukaszowi, Dawidowi, Marianowi, Ciemasowi i wszystkim pozostałym Braciom i Siostrom Unitom. Do zobaczenia za rok.
 Pragnę podziękować w imieniu swoim jak i pielgrzymkowego współbrata Andrzeja, całej Administracji Zakładu Karnego we Włocławku za wyrażenie zgody na nasz udział w pielgrzymce. Dziękuję Przełożonym, Kapelanowi  o. Damianowi Koseckiemu, Kapelanowi ks. dr. Pawłowi Wojtasowi za wspaniałe przemiany, jakie się dzięki Wam we mnie dokonują. Specjalne podziękowania dla Brata Rafała, który był nie tylko opiekunem, ale również przyjacielem. Na zakończenie  chcę również podziękować tym wszystkim, którzy poprzez szyderstwo i złośliwość próbują odwieść mnie od tego typu resocjalizacji. Dzięki Wam utwierdzam się w przekonaniu, że obrałem dobrą drogę. 

Niech Bóg wszystkich błogosławi i strzeże.
Brat Kuba
Jakub Ściobłowski

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.

Komentarze

Brak komentarzy.

Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.