POZWÓLCIE SIE LECZYĆ

Jechałem tutaj z wielką niepewnością tego co mnie tutaj może spotkać. Po przyjeździe byłem mile zaskoczony tym co zobaczyłem na oddziale terapeutycznym. Odział wolny od narkotyków, wielka chęć niesienia pomocy przez innych uzależnionych. Niesamowite jest to co zobaczyłem drugiego dnia, pobytu na oddziale terapeutycznym.I came here insecure what might happen to me. After arrival I was pleasantly surprised with the things I saw at the therapeutic unit. The unit free from drugs, a great eagerness to help from the other addicted. It’s fantastic what I saw on the second day of being here. I went to the group therapeutic activities, I found there a few people who were reading their testimonies about their addiction and the things that happened to them in their lives. Then the sponsors began giving feedback that is supposed to help the reading person. At one point somebody asked me what I thought of it. I can’t remember what I said, but I remember my thoughts then. – This is what I need. I liked it very much, I was happy and satisfied. I met people who have the same problems as I do and, what is most important, they do something to deal with them. I could easily talk to them, seek advice and help, talk about things that worry me and are painful. Although I don’t easily talk about myself, I quickly overcame it. I felt secure. Otóż poszedłem na grupowe zajęcia terapeutyczne, zastałem tam kilka osób które, czytały prace na temat swego uzależnienia i tego co ich spotkało w życiu. Później sponsorzy zaczęli dawać informacje zwrotne które, mają na celu pomóc osobie czytającej. W pewnym momencie ktoś mnie zapytał co o tym myślę. Nie pamiętam co wtedy odpowiedziałem, ale pamiętam jakie miałem myśli. -To jest to czego potrzebuję. Bardzo mi się to podobało, byłem ucieszony i zadowolony. Spotkałem osoby które mają takie same problemy co ja, i co najważniejsze coś z tym robią. Mogłem z nimi bez obaw rozmawiać, szukać rady i pomocy mówić o tym co mnie trapi i boli. Mimo że nie należę do osób które lubią mówić o sobie, bardzo szybko to przełamałem. Czułem się bezpiecznie.

Niestety po jakimś czasie na mojej drodze do trzeźwości stanęły osoby które nie chciały się leczyć. Mieli całkowite inne podejście do terapii niż ja. Strasznie mnie to blokowało, musiało upłynąć trochę czasu zanim jasno się określiłem. Balem się tego co pomyślą i co będą o mnie mówić. Nie chciałem być obiektem drwin szyderstw, dlatego nie powiedziałem, że terapia trafia do mnie w stu procentach. Bałem się reakcji współosadzonych  kilku z nich nie chciało się leczyć i tylko narzekali, że nie mogą tego czy owego. Twierdzili, że terapia ich nie dotyczy bo oni nie mają problemu. Zachowywałem się tak samo aby być akceptowanym przez nich i w jakimś stopniu lubiany. Tylko pytanie brzmi przez kogo? Przez tych którym przytakuję?  To nie jest mądre.

Prawdziwy kolega będzie mnie szanował za to jaki jestem, a nie za bezsensowne przytakiwanie.

W związku z lękiem, jaki odczuwałem nieraz wypowiadałem słowa wbrew sobie, nieraz chciałem powiedzieć prawdę ale się bałem. Miałem wewnętrzny hamulec. To, że chcę się leczyć, mówiłem tylko poza celą, a w celi kłamałem, że piszę te wszystkie prace na odczepnego, wszystko to co chcą usłyszeć. Wydawało mi się to niezłym wyjściem, ale dziś już wiem, że to nie było żadne wyjście. Czy jest sens denerwować się, dusić w sobie to co ci się nie podoba, to co cię drażni? Nie ma to żadnego sensu. Ja pisałem pracę a w nich wszystko to co leżało mi na sercu. Czułem satysfakcję, że coś ze sobą robię. Czułem, że staję się coraz pewniejszy, i coraz częściej mówiłem na głos zdecydowane i pewne „NIE” w momentach kiedy coś mi się nie podobało lub było wbrew zasadom moim, lub regulaminowi obowiązującemu na oddziale.

Żałuję tylko jednego, że nie określiłem się od samego początku tylko musiałem kombinować przez jakiś czas. Na terapii czas szybko płynie, i trzeba korzystać z tego, że jest się tutaj, a nie bać się tego co kto pomyśli. Nie bójcie się opinii innych, nie bójcie się wyrażać swojego zdania na głos. Bycie asertywnym jest niezbędne w drodze do trzeźwości i utrzymania abstynencji. Apeluję do tych osób które nie chcą się leczyć, pozwólcie się leczyć innym. Zajmijcie się sobą naprawą własnego życia, a nie opowieściami wigilijnymi ile to ja nie wypaliłem narkotyków, i jaki ze mnie gangster. Akurat to nie jest temat do szczycenia tylko do wstydu, i płaczu.

Zastanówcie się nad tym co robicie. Czujecie się lepsi, mądrzejsi, silniejsi nie, nie jesteście tacy!!! Gdyby było w was odrobinę zdrowego rozsądku odczuwalibyście chęć zmiany swojego życia. Leczylibyście się, a nie przeszkadzali innym  i psuli klimat w celi i na oddziale. Wiem, że jesteście mocni śmiejąc się, obgadując ale dlaczego nie robicie tego w obecności tej osoby, tylko za plecami brak wam odwagi, boicie się czegoś? Nie proszę was o zbyt wiele. Odrobina szacunku i zrozumienia dla innych osób,  o nic więcej was nie proszę. Zróbcie w końcu w swoim życiu coś dobrego i przyzwoitego.

TOMEK

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.

Komentarze

Brak komentarzy.

Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.