Co mi pomogło w utrzymaniu abstynencji

Moim zdaniem, pierwszym i chyba najważniejszym krokiem w utrzymaniu abstynencji to była i jest cały czas moja wiara w Boga. Pamiętam, że zawsze modlitwy dobrze na mnie działały i dawały mi ulgę jak i ukojenie w chwilach dla mnie trudnych. Czytanie Pisma Świętego dodawało mi sił, ponadto wiele uczyło i pokazywało odpowiedni kierunek. Zawsze gdy czułem się źle, było mi smutno, albo przychodziły mi myśli o wzięciu jakiegoś narkotyku, to Bóg od razu interweniował w najróżniejszy sposób np. umieszczał mnie w celi gdzie nie było narkotyków, i gdzie każdy tam obecny był przeciwnikiem ćpania. Również w trudnych chwilach Bóg mnie chronił w ten sposób, że nigdzie nie mogłem znaleźć towaru. Dziwne co? W większości przypadków każdy mógł dostać narkotyki, a ja nie. Moje modlitwy dawały mi wewnętrzny spokój i z dnia na dzień czułem się co raz lepiej. Czułem jak Bóg mnie uwalnia od mojego problemu. Jak działa na mnie i mnie wspiera. To niesamowite jak Bóg działa, jak odpowiada na modlitwy i kieruje człowiekiem. Bóg pomógł mi przetrwać ten najtrudniejszy dla mnie okres, ponieważ dzięki temu, że czytałem Słowo Boże i rozmyślanie o tym jaki cudowny jest Bóg, to dzięki temu dopiero tak naprawdę poznawałem naszego Stwórcę i budowałem z nim relacji, a to z kolei przyczyniło się do tego, że nie myślałem wtedy zbytnio o narkotykach, gdyż moje myśli były skoncentrowane na czymś innym, a raczej na kimś innym. Po prostu ja zacząłem budować fundament mojego nowego i trzeźwego życia na skale, którą jest Bóg, mój Stwórca i Opiekun. A wiem, że dom, który buduje na tym fundamencie, to nic ani nikt nie będzie wstanie go nie zburzyć. Ja wiem, że Bóg cały czas był i jest przymnie, że mnie wspierał i podtrzymywał gdy byłem bliski upadku. On mnie w tedy trzymał w swoich ramionach i mówił do mnie, że mnie nie puści, że mnie kocha, i że w Jego ramionach jestem bezpieczny. Bóg bardzo mi pomógł i pomaga mi każdego dnia, On mnie prowadzi i wierzę w to, że  wszystko będzie dobrze, bo przecież żaden Ojciec nie chce dla swojego dziecka źle „Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb da mu kamień? Albo gdy będzie prosił go o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona. Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego, tym którzy go proszą”. [ Łuk. 11:11-13 ]. Tak więc bez Boga moje życie nic by nie było warte, bo to On wnosi do mojego serca radość i pokój, to On sprawia, że ja cieszę się z każdego dnia i z tego co dany dzień mi przyniesie. Boże błogosławieństwa sprawiają, że moje życie staje się słodkie i tak cenne, takie inne i zarazem wyjątkowe. Również pomogła mi w utrzymaniu abstynencji moja stanowcza decyzja i chęć zerwania z nałogiem. Krótko mówiąc zakończenia życia, którego miałem, już dosyć. Kolejnym krokiem, który mi to umożliwił, to było otwarcie się na ludzi. I tutaj również Bóg odegrał ważną rolę ponieważ sprawił, że w końcu zacząłem mówić o sobie i swoim problemie. O tym co się ze mną dzieje, o tym o czym myślę i z czym sobie nie radzę. Po prostu Bóg nauczył mnie poprzez inne osoby prosić o pomoc. Pamiętam, że takie rozmowy z kimś bardzo mi pomagały. Pozwalały się wygadać, a jednocześnie mogłem posłuchać kogoś mądrzejszego od siebie. Poza tym, od kiedy zacząłem się przyznawać przed innymi, że jestem osobą uzależnioną to od razu inaczej się czułem. Nie musiałem już ukrywać przed innymi swojej choroby, której bardzo się wstydziłem. Nie musiałem już udawać kogoś kim nie byłem. Krótko mówiąc zacząłem powoli być sobą. Ale również utrzymaniu abstynencji dużą rolę odegrała moja motywacja i chęć zmiany swojego życia, jak i grupa wsparcia. Gdzie jeszcze bardziej się motywowałem i utwierdzałem w przekonaniu, że podążam w dobrym kierunku. Na grupie wsparcia mogłem śmiało i bez żadnych obaw mówić o tym co robiłem kiedyś. Jak się zachowywałem i ile złego wyrządziłem swojej rodzinie. Tam zobaczyłem, że nie jestem tak naprawdę sam, że nie jestem skazany na samego siebie, czy jak to się mówi, na pastwę losu. Tam poznałem wiele osób, które pogubiło się w życiu, tak samo jak ja. A tematy, które są na grupie wsparcia poruszane, pokazują dosłownie i dobitnie jak narkotyki zniszczyły nas. Jak naprawdę, bez żadnego ubarwiania wyglądało nasze życie. Co w życiu osiągnęliśmy, a ile straciliśmy, i to bardzo często bezpowrotnie. Dużo rozmyślałem o tym, co słyszałem na grupie AN i zawsze te spotkania dobrze na mnie wpływały. To znaczy, mobilizowały mnie do jeszcze cięższej pracy. Nie tylko nad zmianą samego siebie ale również i swojego życia. Tak jak już wcześniej wspomniałem, to również w utrzymaniu abstynencji pomogła mi moja motywacja. Którą była i jest nią cały czas moja kochana mama. Często o niej myślałem o tym, że prawie ją utraciłem. Że poprzez tryb życia jaki prowadziłem, czyli non stop imprezy, koledzy, konflikty z prawem i ćpanie. Doprowadziłem do tego, że mama nie chciała mnie już znać i miała mnie, tak jak ona to mówiła, serdecznie dosyć. Myślenie o niej dodawało mi sił i energii. Często w chwilach, gdzie zaczynały pojawiać mi się myśli o ćpaniu. To robiłem sobie różnego rodzaju wizualizację np. widziałem mamę stojącą nade mną, a ja leżałem w jakimś rowie nawalony towarem. Albo jak mama płacze widząc mnie na dworcu, żebrzącego o jakieś drobne. Może zdziwić to innych, że takie coś sobie wyobrażałem. Ale to mi bardzo pomagało, gdy np. zaczynałem się targować sam ze sobą. To takie wizualizacje sprawiały, że szybo sprowadzałem siebie na ziemię i ucinałem w ten sposób myśli o ćpaniu. Widzicie mam już tylko mamę, nikogo więcej, tylko ona mi pozostała. Nikt mnie nie kocha (oprócz Boga) tak jak ona, więc nie chcę jej już nigdy skrzywdzić. Chcę jej się za wszystko co dla mnie zrobiła i robi, odwdzięczyć. Również pomagało mi myślenie o tym co chciałby robić w przyszłości, co mogę osiągnąć, gdy nie będę ćpał i pił. Myślałem o założeniu rodziny, o żonie kochającej, o dzieciach, o domu w którym obecny jest Bóg. O tym ile radości daje trzeźwe życie. Moje myśli w takich momentach leciały w świat takiej zdrowej fantazji. Ponieważ wtedy często moje myśli przedstawiały to, czego pragnie moje serce. Pokazywały mi to jak chciałbym aby wyglądało moje życie. Dlatego często wyobrażałem sobie takie chwile, gdzie np. wracając z pracy do domu, wiem, że czeka na mnie kochająca żona, że przywita mnie ona serdecznym uśmiechem i czułym pocałunkiem. A dzieciaki już ze swoich pokoi z krzykiem będą biegły, po to aby rzucić mi się w ramiona. Wyobrażałem sobie nasze wspólne modlitwy, to jak trzymamy się przy tym za ręce, jak podczas modlitw tworzymy jedną całość. Wyobrażałem sobie jak nasze wielbienie Boga i dziękowanie Mu za każdy nowy dzień nas zbliża i łączy. Wspólne rozmowy, śmiech, radość i szczęście. Tak nie wiele, takie proste a jak bardzo każdemu z nas potrzebne. Wiem, że to może brzmieć trochę naiwnie dla innych. Ale nie ma przecież w tym nic złego. A zresztą od kiedy nie piję i nie ćpam, to myślę, że nie ma rzeczy nie możliwych, jeżeli coś chcemy i jest obecny w naszym chceniu Bóg, to wszystko wtedy jest możliwe. Ponadto przecież to my ludzie budujemy atmosferę w domu, to my poprzez miłość, serdeczność, szczerość i okazywanie swoich uczuć pokazujemy ile kto dla nas znaczy. Kiedyś myślałem, że nigdy nie przestane pić i ćpać, że jest to nie możliwe abym zerwał z nałogiem. Kiedyś myślałem, że nigdy nie przestane palić papierosów, że nie zmienię siebie i swojego życia. I ku mojej wielkiej radości, cieszę się, że myliłem się. Cieszę się i Bogu dziękuje za to wszystko co dla mnie zrobił. Tak więc powtórzę jeszcze raz już wyżej wymienione słowa.Wszystko jest możliwe”. Tak więc, takie myślenie bardzo mi pomogło, i ułatwiło ucinanie myśli o ćpaniu. Poza tym robienie sobie szybkiego bilansu zysków i strat, jest tak naprawdę strzałem w dychę. Mi on wiele dał. Robiłem i cały czas robię go dość często w różnych sytuacjach. I to nie tylko wtedy, gdy pojawiają mi się myśli o narkotykach. Tak więc analizowanie tego, ile zyskam a ile stracę robiąc coś, wiele daje i pokazuje. Wprowadzenie w życie dokładnego planu dnia na każdy dzień, i konsekwentne realizowanie go, jest bardzo ważne. Mi on był bardzo pomocny. Dzięki niemu nie nudziłem się i nie miałem czasu na myślenie o jakiś głupotach. Po prostu plan dnia dał mi konkretne zajęcie, a nie tak jak kiedyś całymi dniami leżałem bez celowo, marnując czas na jakieś bzdury. Ponadto literatura terapeutyczna wiele mi dała. Dzięki niej zacząłem rozumieć swoją chorobę, i to dlaczego akurat tak się czuje a nie inaczej. Wiedza o uzależnieniu przygotowała mnie na to co mnie czeka. Pozwoliła radzić sobie z codziennymi problemami. Takimi jak ciągła zmiana nastroju, złość, zniechęcenie, izolacja, podatność na stres jak i problemy z pamięcią. W takich sytuacjach również dużo rozmawiałem z innymi, dzieliłem się tym co się ze mną dzieje. Jest jeszcze jedna rzecz, która też mi pomogła w utrzymaniu abstynencji. Czyli wyznaczanie sobie jakiś celów, nawet małych. Dzięki temu zacząłem odczuwać satysfakcję i radość z trzeźwego życia. A przy okazji wzrastało moje poczucie własnej wartości. Realizacja celów sprawiła, że zacząłem inaczej myśleć o sobie i swoim życiu. Co też wpływało przy okazji na moją motywację. Można powiedzieć, że jedno wiązało drugie i wpływało na moje decyzje, dodawało mi sił i bardzo pomagało. Tak więc życzę wam silnej i trwałej motywacji. Proszę Was o to abyście zrobili coś dobrego ze swoim życiem. Nie marnujcie go bezmyślnie i lekceważąco. Szkoda zdrowia i czasu, bo tak naprawdę mamy przecież tylko jedno jedyne życie. A pamiętaj, że to od ciebie zależy co z nim zrobisz. To ty podejmujesz decyzje, i to ty za nie ponosisz pełną odpowiedzialność. Nikt inny tylko Ty. Więc proszę Cię zastanów się nad tym co robisz, i gdzie zmierzasz. I pamiętaj o tym, że gdy Ty już nie będziesz miał sił do walki, to jest ktoś kto ci pomoże, tylko poproś Go o to, On na pewno nie zostawi Cię w potrzebie. Tym kimś jest Bóg. Bóg, który Cię kocha i chcę Ci pomóc, On chce zaopiekować się Tobą i troszczyć się o Ciebie. Więc Ty tylko pozwól Mu na to, pozwól sobie pomóc i nie odrzucaj tej dłoni, która chcę Cię chwycić. Jeżeli to zrobisz, jeżeli pozwolisz aby Bóg  był Twoim opiekunem, to On Cię nigdy nie pozostawi samego. Ja to wiem, ja Mu zaufałem i nie żałuje tego.                            
TOMEK

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.

Komentarze

Brak komentarzy.

Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.