XIV Włocławska Pielgrzymka Rowerowa

Gdy rok temu jako grupa skazanych odprowadzaliśmy XIII Włocławską Pielgrzymkę Rowerową, zapragnąłem uczestniczyć w takim wydarzeniu. Marzyłem by w przyszłym roku wyruszyć razem z nimi, lecz nie tylko do Brześcia Kujawskiego, ale przed oblicze Królowej Polski…Znając podejście naszego cudownego kapelana o. Damiana, wiedziałem że te marzenie jest realne. Nie myliłem się, bo dzięki jego ogromnemu zaangażowaniu udało się. 19 lipca 2010 roku razem z 26 uczestnikami stawiłem się w parafii Matki Bożej Fatimskiej na mszy inaugurującej XIV Włocławską Pielgrzymkę Rowerową. Po mszy o. Damian jako przewodnik i organizator wygłosił krótkie przemówienie i rozdał kamizelki osobom funkcyjnym takim jak piloci, lekarz czy mechanik. Ta ostatnia (co odebrałem jako wyróżnienie) przypadła dla mnie, ponieważ w zakładzie również zajmuję się naprawą rowerów. Większość osób wiedziało, że jestem skazanym, ale nie wszyscy. Wyruszyliśmy o godzinie 10.00 i udaliśmy się na cmentarz komunalny, gdzie pomodliliśmy się nad grobami nieżyjących już pielgrzymów. Pierwszy dzień był najgorszy, czułem się słaby i traciłem nadzieję, że dam radę dojechać na Jasną Górę, ale udało się i pokonałem 90 kilometrów z Włocławka do Koła. Byłe pełen podziwu sam dla siebie, bo przez jeden dzień pokonałem trzy razy większy dystans niż ogólnie w tym roku. Kolejne dni były o wiele lepsze nawiązywały się znajomości, awarii było mało i tak leciały kilometry, dni i miejscowości. Kolejno: Zduńska Wola, Pajęczno i Częstochowa. 22 lipiec był dniem w którym dotarliśmy do celu. Każdy strudzony po kilkudniowej jeździe w upale, miał przed sobą ostatnią górę, tę która prowadziła przed jasnogórski klasztor. Wszyscy w jednym szyku, każdy ze swoją osobistą intencją, pokonał tę ostatnią przeszkodę. Klękając przed domem Matki Bożej łzy leciały mi jak grochy. Były to mieszane uczucia. Szczęście, że udało mi się tam dojechać o własnych siłach napędzanych energią wspaniałych ludzi, którzy mi towarzyszyli, ale również łzy bólu, tego sprawionego ludziom których skrzywdziłem. Ta wizyta była najtrudniejsza w moim życiu. Na mszy przed cudownym obrazem uświadomiłem sobie co jest ważne i wpatrując w oblicze Maryi przysięgałem z łzami w oczach, iż nikt już przeze mnie cierpieć nie może. Moja przemiana zaczęła się w tym miejscu i jestem przekonany, że w nim się zamknęła. Przez ostatni rok, jaki minął od pieszej pielgrzymki, w której odkryłem chęć przemiany, uświadomiłem sobie wiele rzeczy i dziękuję Bogu, że postawił na mej drodze o. Damiana. To ten człowiek obudził we mnie chęć miłości i pragnienie Boga. Droga powrotna był podobna. Te same miejscowości i trochę gorsza pogoda. Z Koła udaliśmy się do Lichenia gdzie zwiedziliśmy Bazylikę i uczestniczyliśmy w apelu i porannej mszy. 28 lipiec to dzień powrotu do Włocławka. W Licheniu pada, lecz jechać trzeba. Im dalej. tym mocniej padało. W Izbicy Kujawskiej trzy osoby wykąpały się w fontannie, ale nie robiło to na nas wrażenia bo każdy i tak nie miał już na sobie suchej nitki. Do Włocławka dojechaliśmy o godzinie 16.00, co było rekordowym czasem w historii pielgrzymki. Tradycyjne zdjęcie przy tablicy z napisem „Włocławek” przy moście na Lubieńce i wszyscy udaliśmy się na ulicę Strzelecką 7 do Braci Pocieszycieli, gdzie znajdowały się nasze rzeczy, które zabrał samochodem Adam, uczestnik pielgrzymki, który spadł nam z nieba razem z deszczem. Dzień później, 29 lipca nad jeziorem Wikaryjskim, odbyło się spotkanie popielgrzymkowe. Tam miało dla mnie miejsce wydarzenie, które podbudowało mnie jak nic do tej pory. Kiedy o. Damian poinformował mnie, że musimy jechać już do zakładu karnego postanowiłem podziękować wszystkim. Wyznałem, że dziękuję za możliwość uczestniczenia w pielgrzymce i iż czułem się jak w rodzinie. Podziękowałem ludziom za to że byli, są i będą. Powiedziałem, ile to dla mnie znaczyło i wyraziłem nadzieję, że spotkamy się za rok. Kiedy widziałem reakcję ludzi, którzy żegnając się płakali razem ze mną serce krajało mi się z bólu. Nie byłem świadomy, że przez kilka dni mogę tak się zżyć z nimi, a oni ze mną. Dziękuję wam kochani za wszystko i mam nadzieję, że będzie nam dane się spotkać najpóźniej za rok, a jak Pan Bóg pozwoli to szybciej. Nie zapomnę o nikim i wiem, że wy też o mnie będziecie pamiętać. Dziękuję przełożonym za uniemożliwienie mi poznania tych ludzi i udziału w pielgrzymce, która miała na mnie ogromny wpływ. Na końcu, ale największe podziękowania, chcę ofiarować o. Damianowi Koseckiemu, który jest ojcem i zarazem świadkiem mej przemiany. Ojcze jesteś wielki i Dziękuję Bogu za dzień w którym się spotkaliśmy.

Jakub Ściobłowski

P.S. W XIV Włocławskiej Pielgrzymce Rowerowej do Częstochowy, którą prowadził więzienny kapelan o. Damian Kosecki uczestniczyło 27 osób w tym dwóch skazanych. Autor powyższego świadectwa pełnił funkcje mechanika wyprawy. Pielgrzymi pokonali ponad 600 km. Skazani jechali na najtańszych rowerach (249 zł sztuka, cena w 2007 roku), które spisały się znakomicie.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, rozważ jego skomentowanie lub skorzystanie z RSS-a i w konsekwencji otrzymywania informacji o nowych wpisach do Twojego czytnika.

Komentarze

Brak komentarzy.

Wybacz, komentowanie tymczasowo zabronione.